Ukraina 2004 (Podróże z moją córką)
(Paulina - maly globtroter (P) i Seweryn - duży globtroter (G))
Lwów
Aleja Wolności: Grupki miejscowych dyskutują zawzięcie o polityce, religii..., inni grają w domino, szachy. Tłumy. Samochodziki, konie, dorożki.
Przejażdżki konne wierzchem nie są dla dzieci - raczej korzystają z tej przyjemności dziewczęta, nawet takie wystrojone na szpileczkach i w eleganckich strojach.
Dziewczęta chude wg (P) a według (G) normalne ale de gustibus not est discutandum. Szpilki podkreślają dziewczę co (P). Dziwne, chłopaków brak a jeśli już są, to lepiej żeby ich nie było! Ławki obsiadają starsi... Siedzimy pod pomnikiem T. Szewczenki i patrzymy...
Ruch uliczny - wszystko dozwolone: parkowanie na środku jezdni, rozmowa z policjantem regulującym ruch na skrzyżowaniu, przechodzenie (przejeżdżanie) na czerwonych światłach.
Scenka uliczna:
"Matka (chyba z Polski) ciągnie przez zebrę synka.
- Mamo dlaczego idziemy przy czerwonych światłach?
- Przestań - tutaj tak się chyba chodzi!"
Katedra, kościoły, opera ("Czarodziejskie krzesiwo" - akurat śpiewali po ukraińsku, więc zrozumiałam tylko "princessa" ale nastrój tłumu udzielił się nam.
Wieczorem spacer na Wysoką Górę. Niestety, napadli na nas czterej ogromni faceci uzbrojeni w ... Biblie. Byli to adwentyści, wciągnęli tatę w dyskusję, z której wyszedł chyba ze strasznym mętlikiem w głowie (ja (G) uważam, że to ja dałem im popalić). Po rozstaniu dogonił nas jeden z nich ("kierownik") i oprowadzał, i opowiadał nam do późna w nocy.
Odesa
Cieniste platany, czysto, na podwórkach winogrona i balkony. Nastrojowo, gdzie niegdzie leninek z wiązanką świeżych kwiatów.
Port w Odesie - schody z "Pancernika Potiomkin", jachty żaglowe i motorowe i ciągnące się w nieskończoność nabrzeża. Plaży nigdzie nie widać - wszędzie stocznie, porty i porciki.
(P)Słonko grzeje, statki stoją, ludzie siedzą (na ławkach a nie tam, gdzie się siedzi (G) jedzą lody - wszystko jak w Ustce, tylko 100 razy większe.
Bukiniści, kawiarenki, samochody trąbiące na wszystkich ale my się nie dajemy i czekamy na pociąg na Krym. Nuda, czego dowodem jest to, że nawet jeść nam się nie chce a to jest OKROPNE! (P).
Wyjeżdżamy z Odesy: działki ogrodnicze, blaszane garaże i wieżowce, jak u nas, tylko ciepło.
Gdzieś między Odessą a Symferpolem.
15. minutowy postój. Na peronie babuszki z koszami pełnymi jedzenia: piwo, lody plemienije, czeboraki, torty, napoje, trzydaniowe obiady. Wychodzimy z przegrzanych przedziałów na chłodne perony (dlaczego nie można otwierać tych głupich okien w przedziałach?). Moje bolesne doświadczenie - spieczone ramiona a radosne - zjedzenie szu-cośtam.
W pociągach czyściutko i sympatyczne, nie tak jak w obiegowych opiniach.
Aluszta
Nocleg 70Hr. Całe miasto to kurort, wszystkie plaże płatne i ...kamieniste! Okropność.
Hotel: Drzwi nie domykają się, nie ma klamek, brudno, wystają gwoździe, nie ma papieru, a łazienka - lepiej nie wspominać!
Zdenerwowani poszliśmy do pobliskiej restauracji, gdzie było cholernie drogo, więc tylko ja zjadłam a tata zadowolił się czeburakiem (w wersji parówkowej).
Na deptaku pełno ludzi, wszyscy bawią się, pełno straganów, fajna muzyka. Ogólnie nastrój był! (G) Dziewczyny w stringach, pod bluzeczkami mieszają piersiami - fajnie.
Rano ciepło, a wieczorem zimno - musimy zakładać swetery. Z okien hotelu widać świerki i cyprysy, żadnego powiewu wiatru.
Chcieliśmy pójść na Czatyrdach ale poszliśmy na Dżem-coś-tam. Wody nie kupiliśmy, jedzenia nie wzięliśmy (bo nie było sklepu). Ciekawe jak to wszystko się skończy. Ciepło a nawet zimno. Widoki wspaniałe.
Paulina z braku jedzenia jest w stanie histerycznym.
Po doświadczeniu z brakiem jedzenia przywiązujemy większą wagę do cen:
trolejbus - 40 km - czas 1,5 godz - cena 2,50 zł (chyba tanio)
autobus - 80 km - cena 12 zł (chyba jak w Polsce)
chleb - 70 gr
mleko - 1,80 zł
czeburak - 42 gr (dwa wystarczł na posiłek. Ale można i taniej: jedna napotkana Polka -
globtroterka z Poznania byla jeszcze tańsza w eksploatacji
- jej wystarczyła jedna drożdżówka na posiłek ok. 24 gr)
Sudak
Nocleg 3Hr = 2 zł od osoby a sądzę, że mógłby być nawet tańszy, bo babuszki i naganiacze na dworcu prześcigali się w łapaniu klientów. Osobny pokój, wszędzie winogrona, chłodek. Gospodyni narzeka (zresztą wszyscy narzekają): mieszka tu od 30 lat, syn ma fach ale pijak (fakt - widzieliśmy), tona węgla to 100$, za wodę i gaz płaci 70$ .. oj ciężko! (ale żyje mimo tego, chociaż emerytura wynosi tylko 100 Hr=70 zł).
Plażujemy - plaża kamienista. Rano wiał lekki wiaterek (dla nich to sztorm) i o mały figiel plaże byłyby pozamykane. Dostać się na plażę na dziko nie sposób: cały brzeg zagrodzony jest płotem z drutem kolczastym na górze i bramkami z prętów stalowych.
Okolica jest przepiękna: góry, miasteczka, drogi, wsie. Chcieliśmy wejść na cypelek ale, niestety była tam kasa, chcieliśmy wejść na Górę Sokół ale była tam kasa. Wszędzie kasy. Wróciliśmy autobusem, nie płacąc w kasie, tylko u kierowcy.
Podróż do Symferpolu
Wbrew wszelkim mitom, nie mieliśmy kłopotu z zakupem biletów na dworcach czy to kolejowym, czy autobusowym, czy też każdym innym.
Wszyscy w autobusie nerwowi: tylko hee i hee. W tyle autobusu zaduch od spalin, że nie można wytrzymać. Ktoś otwiera okno, zaraz jakiś młody upierdliwiec zamyka je, bo przeciąg. Ktoś otwiera okno na tyciu-tyciu: młody upierdliwiec natychmiast je zamyka i tak w kółko. I ciągle to hee i hee.
Bachczyseraj
Chcemy spać na polu namiotowym - wszyscy tłumaczą nam, jak tam dotrzeć ale wszyscy wprowadzają nas w błąd, dzięki temu zwiedziliśmy cały Bachczyseraj. Pole namiotowe jest tylko na mapach i w przewodnikach. Spać pod namiotem można wszędzie - jest to dozwolone.
Jedzenie - tutaj nie jada się warzyw i sałatek!
Następne noce śpimy u babuszki. W pokoju z trzema łóżkami nocowało 6 osób. Tato na jednym, ja na drugim, globtroterzy z Polski na trzecim i pozostała para na podłodze. W innych pokojach sytuacja podobna. Oczywiście właścicielka narzeka na małe zarobki ale na oko, dziennie za nocleg bierze z 200 zł nie zapewniając żadnych wygód: szalecik na podwórku (trzeba uważać i szybko robić co potrzeba na bezdechu), umywalka z pseudoprysznicem na zewnątrz (ciepła woda od słońca - a więc zimna).
Wielki Kanion
Koło Bachczyseraju jest Wielki Kanion - wybraliśmy się tam: pełno miejscowych turystów, bilet wstępu.
(Rozmowa z kasjerem:
- A to co? - zapytał się mnie, wskazując na córkę),
Spacer przez las i kanion - wrażenie żadne. Cały dzień stracony - może i on jest największy ale co z tego, skoro tak zalesiony, że nic nie widać).
Kijów
Zimno, nudno i chce się spać! Siedzimy w parku, gdzie trawa przycięta jak od linijki. Sprawdzam z nudów czas odjazdu pociągu do Lwowa. Na bilecie napisane jest, że wyjazd o 17.00 a ja byłem święcie przekonany, że kupiłem na godzinę 20.00. Jak tu nie wierzyć w Trzeci Świat!
Zabytki Kijowa oglądamy w strugach deszczu, nic dziwnego, że nie pali się nam na oglądanie tych dalej położonych, bo przez deszcz zimno i na nic nie mamy ochoty!
Przemyśl
Zimno, czekamy na pociąg, ludzi na ulicach jak na lekarstwo - a jeszcze nie tak dawno - kilka godzin temu - byliśmy w tętniącym życiem Lwowie: stare uliczki, wykoślawione tory kolejowe, ludzie pędzący za interesami, krzykliwy
targ. To chyba ostatnie chwile dla takiego Lwowa - zaczynają się już remonty: wszystko będzie odrestaurowane: nowe elewacje, przełożony równiutko bruk na ulicach, reklamy... Lwów będzie jak stara panna po zabiegach liftingu.
|
 Pomnik Mickiewicza, Lwów |
 Bachczyseraj - monastyr |
 Aluszta - drzewo |
 Bachczyseraj - witynia |
 Lwów |
 Bachczyseraj |
|
 Okolice Czatyrdachu |
 Aluszta |
 Aluszta |
 Okolice Czatyrdachu |
 Targ |
 Kurort |
 Wejście na plaże |
 Krzew |
 Zabawa w parku |
 Symferpol |
 Odesa |
 Nareszcie woda |
 Cypel |
 Deptak |
 Specialite de la maison |
 Koleiny - tysiące lat |
 Gry krymskie |
 Stragan: miód, wino itp |
 Lwów - idzie Halka |
 Lwów - kafejka |
 Ponad Lwowem |
 Pastor adwentystów |
 Lwów - cmentarz |
 Takie sa krajobrazy! |
 Przekupka |
 Stare miasto |
 Bachczyseraj |
 Hotel, w którym mieszkaliśmy |
 Czatyrdach |
 Chwyciem boga za palec |
 Kijów |
 Och! |
 Plaża |
 Tak się mieszka na Krymie |
 Sudak peryferia |
 Rzeźbiarz |
 Kijów |
 Nic dodać nic ująć |
 Lwów opera |
 Siedzimy w historii |
 Kiedy to zbudowano? |
 Staroć |
 Lwów |
 Kijów - podziemny dom towarowy |
 Przemyśl - dworzec autobusowy 1 zł do Lwowa |
 Scenka |
 Lwów - parking na jezdni |
 Min. kilka tys. lat |
 Wielki Kanion |
 Kramiki, kramiki... |
 Interesy |
 Patrzymy ostatni raz |
 Przemyśl |
 Przemyśl |
 Przemyśl |

Tam byliśmy |